Budżet, ale czy obywatelski?
Budżet obywatelski to piękna idea, ale jak to z ideami bywa, wszystko zależy od sposobu załatwienia sprawy. Na początku burmistrz bardzo się przed nią bronił, a jak uległ, to przeforsował swój pomysł. Zraził przez to sporo zwolenników tej formy udziału obywateli w rządzeniu, którzy uważali, że jest to budżet nie obywatelski tylko burmistrzowski.
Wydawało się, że od stycznia budżet w formule wymyślonej przez burmistrza i zaprezentowanej przez działaczy TMZZ zacznie funkcjonować. Jednak na dzisiejszej Komisji Spraw Społecznych przedstawiono poprawki dotyczące uchwały wprowadzającej budżet.
Głosować na budżet obywatelski mogą teoretycznie wszyscy obywatele, jednakże z niewiadomych powodów, tylko w obecności urzędnika. A co mają zrobić ci, którym ciężko dotrzeć do UM ? Czy nie jest to poważne ograniczenie praw obywatelskich ? Jeśli utworzy się kolejka, to większość zrezygnuje z tej akcji – jak słusznie zauważył radny Waldemar Wilczyński.
Przecież dla urzędników nie jest żadnym problemem sprawdzenie karty po wyjęciu z urny i stwierdzenie na podstawie ewidencji, czy ktoś jest, czy nie jest uprawniony do głosowania. Radny Waldemar Wilczyński wyraził swoje wątpliwości, ale nie zostały one wzięte pod uwagę, tak jakby burmistrz, podświadomie dążył do upadku tej pięknej idei już w pierwszym podejściu, uważając, że mieszkańcy nie potrafią podjąć świadomej decyzji w domu. Według burmistrza możliwe jest to tylko w obecności urzędnika w Urzędzie Miejskim.
Poza tym zmiana zasad, jeszcze przed jakimkolwiek głosowaniem i posądzanie obywateli o najgorsze intencje nie służy edukacji społeczeństwa obywatelskiego, a młodzieży w szczególności.
Mamy nadzieję, że radni, którzy są przecież przedstawicielami mieszkańców, podejmą słuszną decyzję i doprowadzą do tego, żeby głosowanie na budżet obywatelski ułatwić, a nie skomplikować.