Czy rozumiemy metodę d'Hondta?

Starostwo Powiatowe Złotoryja Fot. Archiwum własne
Starostwo Powiatowe Złotoryja

Metoda d'Hondta jest nierozłączna dla polskiej ordynacji okręgów wielomandatowych. Po raz pierwszy została zastosowana już w czasach II RP, a konkretniej 26 stycznia 1919 r. w pierwszych, po odzyskaniu niepodległości, wyborach parlamentarnych.

Wówczas w odradzającym się po 123 latach niewoli państwie polskim wybory zostały zarządzone na podstawie dekretu z 28 listopada 1918 r. o ordynacji wyborczej do Sejmu Ustawodawczego (Dziennik Praw, 1918, Poz. 46) podpisanego przez Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego, Prezydenta Ministrów Jędrzeja Moraczewskiego oraz Ministra Spraw Wewnętrznych Stanisława Augusta Thugutta

Nazwa metody pochodzi od nazwiska żyjącego w XIX wieku belgijskiego matematyka Victora D'Hondta. W uproszczeniu można sobie wyobrazić tabelkę. W kolumnach w pierwszym rzędzie wpisujemy liczbę głosów oddanych na listy w danym okręgu. Dla każdej listy będzie to suma liczby głosów wszystkich kandydatów z tej listy. W kolejnych wierszach te głosy z pierwszego wiersza dzielimy przez numer wiersza. Następnie wybieramy n największych liczb. W przypadku "remisowym" wybieramy tę listę, która otrzymała więcej głosów. Najlepiej obrazuje to dodatek nr 5 do wspomnianego dekretu albo taka tabelka (założenie: jest 7 mandatów do podziału w okręgu):

Iloraz Partia X Partia Y Partia Z 1 8000 (1) 6000 (2) 2000 (8) 2 4000 (3) 3000 (4)   3 2667 (5) 2000 (7)   4 2000 (6)     Liczba
mandatów 4 3 0 % głosów 50% 37,5% 12,5% % mandatów 57,14% 42,86% 0%

A kandydaci z list mogliby otrzymać na przykład takie wyniki:

Partia X Partia Y Partia Z Jan Nowak - 7300 Józef Piłsudski - 1550  Roman Dmowski - 1980 James Bond - 400 Ignacy Mościcki - 1550 Władysław Grabski - 20 Jerzy Kiler - 298 Józef Beck - 1200   Ferdynand Kiepski - 1 Eugeniusz Kwiatkowski - 1200   Ferdynand Lipski - 1 Walery Sławek - 500     ...  

Wybrani zostaliby: Jan Nowak, Józef Piłsudski, James Bond, Ignacy Mościcki, Jerzy Kiler, Ferdynand Kiepski i Józef Beck. Roman Dmowski, który miałby indywidualnie drugi wynik, nie zostałby wybrany.

System list, w pewnym sensie, bywa "niesprawiedliwy" i ta "niesprawiedliwość" staje się jednym z naczelnych argumentów JOW-owców. W naszym lokalnym przypadku, w zeszłym roku, zaistniała sytuacja, w której dwóch kandydatów na radnych powiatowych (Wiesław Woźniak i Rafał Miara) obeszło się smakiem wyborczego sukcesu uzyskując kolejno 4. i 5. wynik w kolejności, mimo iż liczba mandatów w okręgu wynosiła 6. Kandydaci mieli odpowiednio 283 i 251 głosów. Z radnych, którzy uzyskali mandat najmniejszą liczbę głosów miał Ireneusz Żurawski - 152. Jednak jego mandat jest "najmocniejszy" jeżeli chodzi o zasady d'Hondta, bo lista, z której się dostał (i na której miał najwięcej głosów) zgromadziła największą liczbę głosów w okręgu (706). Oznacza to, że mandat otrzymałby nawet zdobywając 111 głosów, czyli tyle co drugi na tej liście Damian Klicki.

Często powtarzany jest jednak mit, że o wygranej kandydata decyduje miejsce na liście a nie liczba głosów, które otrzymał. Jest to oczywiście nieprawda, a potwierdzenia nie trzeba daleko szukać. Mandaty zdobywają po prostu osoby, które zdobędą najwięcej głosów na liście w liczbie mandatów takiej jaka przypada danej liście. Tylko w przypadku równości decyduje wyższa pozycja na liście. I tak... w wyborach do sejmu w 2011 roku w okręgu legnicko-jeleniogórskim weszli przykładowo: Wojciech Zubowski (PiS zdobył tylko 4 mandaty, a młody parlamentarzysta na swojej liście miał dopiero 12. miejsce!), Robert Kropiwnicki (PO zdobyła 5 mandatów, a znany mieszkańcom powiatu poseł miał dopiero 6. miejsce na liście). Tak samo bywało i w wyborach do Rady Powiatu, gdzie w 2006 roku najwięcej głosów zdobył 11. na swojej liście Ireneusz Żurawski. Podobnie było w tegorocznych wyborach do sejmiku dolnośląskiego. PO zdobyła 2 mandaty, a najlepszy wynik miała trzecia na liście Jadwiga Szeląg.

Listy kandydatów aby brać udział w podziale mandatów muszą zdobyć łącznie 5% głosów w skali całego terytorium, na którym się przeprowadzane są wybory. Listy koalicyjne mają nieco trudniej, bo próg wyborczy dla nich wynosi 8%. Inaczej jest w sytuacji, w której próg przekroczyłaby co najwyżej jedna partia. Wówczas progi wyborcze wynoszą odpowiednio 3% i 5%. W zasadzie progi wyborcze, to jest jeden z największych argumentów zwolenników JOW-ów. Kandydat bez ogólnopolskiej listy takiego wyniku po prostu nie osiągnie.

Co się dzieje gdy poseł nie podejmie mandatu albo w trakcie kadencji się go zrzeknie? Wchodzi następna osoba z największą liczbą głosów na liście, która w tej kadencji jeszcze nie podjęła mandatu pod warunkiem, że wcześniej się go nie zrzekła.

W pierwotnej wersji tabelki był błąd, dziękuję użytkownikowi oKo za zwrócenie uwagi!

To pole jest wymagane
To pole jest wymagane
captcha To pole jest wymagane

Udowodnij ,że nie jesteś robotem, podaj wynik powyższego działania.