Z Iwo Mateckim o pomyśle na samorząd

Iwo Matecki
Iwo Matecki

Iwo Matecki, "czwórka" do Sejmu na liście partii KORWiN, zdecydował się spotkać z nami twarzą w twarz. Wywiad, który przeprowadziliśmy trwał prawie półtorej godziny, więc opublikujemy materiał w dwóch częściach.

KP: Odpocząłeś od samorządu?

IM: (Śmiech) Od samego uczestnictwa w sesjach Rady tak, ale od samorządu jako instytucji odpoczywać nie chciałem, bo jest istotną częścią mojego życia. Myślę, że samorząd powinien być podstawą państwa polskiego. Samorządność, a nie centralne planowanie z Warszawy. Nawet próbowałem w partii KORWiN wprowadzić projekt, który by tę samorządność w jakiś sposób wspierał. Moje plany zostały wstrzymane ze względu na wybory. Liczę jednak na to, że po wyborach będę mógł je kontynuować i wyjdzie z tego coś dobrego.

A od życia samorządowego? Jesteś na bieżąco z problemami Wrocławia i Złotoryi?

Kiedyś nie byłem na bieżąco, lecz wiedziałem wszystko wcześniej. Teraz dowiaduję się raczej post factum, więc w takim sensie nie. Natomiast wciąż interesuję się tym, co się dzieje w Złotoryi, bardziej niż w samym Wrocławiu.

Nadal się czujesz zżyty ze Złotoryją?

(Śmiech) Oczywiście, że tak. Cała moja rodzina jest zżyta ze Złotoryją. To Złotoryja nas wychowała i ukształtowała. Czym skorupka za młodu nasiąknie tym na starość trąci, więc my wszyscy jesteśmy Złotoryjanami i chyba nimi umrzemy. To nie jest tak, że się tylko czuję Złotoryjaninem, ja nim po prostu jestem. W Złotoryi nadal prowadzę firmę, tu płacę podatki i składki ZUS, tutaj jest mój dom rodzinny, więc jestem ze Złotoryją wciąż mocno związany.

Jakie z perspektywy czasu masz przemyślenia odnośnie twojej pracy jako radnego i co uważasz, że mogłeś zrobić, ale czego nie zrobiłeś i co było przyczyną niepowodzenia?

Po pierwsze, każdy radny może napotkać trudności z inicjatywą uchwałodawczą. Omijam oczywiście kwestię zbierania podpisów radnych i sam fakt głosowania. Jeżeli radny chce coś zrobić, musi napisać uchwałę, następie sprawdzić, czy jest ona zgodna z obowiązującym prawem, i wreszcie musi przeprowadzić cały proces w urzędzie. Chciałbym ten proces przyśpieszyć ludziom, którzy chcą coś zrobić i mają pomysły, ale nie wiedzą jak to zrobić albo odwrotnie chcą coś zrobić, ale nie bardzo wiedzą, co mogą i jak to zrobić. Cały projekt, który chciałem wprowadzić w KORWiN-ie, będzie się opierał na rozwiązywaniu tych problemów. Podstawą do tego jest obywatelska inicjatywa uchwałodawcza.

Wiesz, że obywatelska inicjatywa uchwałodawcza w każdej gminie leży w sejmie od kilku lat i jest to projekt byłego prezydenta Komorowskiego?

Projektów tych są setki, jak nie tysiące. Był projekt o płacy minimalnej z 2011 roku autorstwa SLD i dalej się nic z nim nie dzieje. Zamrażarka marszałka jest pojemna, więc prezydenckie projekty też się tam mogą znaleźć, a wiele tych zagadnień jest procedowanych tak długo po to, aby nie doszły do skutku. Dopóty dopóki coś nie stanie się prawem możemy liczyć, że projektów są setki. Inicjatywa uchwałodawcza to początek kroków, które należy podjąć. Są ludzie, którzy chcą coś zrobić, lecz nie mają możliwości zostać radnymi i w efekcie nie mają żadnego wpływu na rzeczywistość gminy. W przypadku funkcjonowania inicjatywy uchwałodawczej będą mieli ten wpływ. Jak rozumiem, w Złotoryi obecnie pojedynczy radny ma już prawo zgłoszenia swojej inicjatywy uchwałodawczej, za moich kadencji prawo takie miało wyłącznie pięciu radnych albo klub radnych. W ciągu 8 lat mojego bycia radnym jedyny projekt uchwały, jaki powstał to był projekt, który sam napisałem. Proces był żmudny. Najpierw przygotowanie projektu, potem zbieranie podpisów i cała gorączka związana z potwierdzeniem przez prawnika, żeby wprowadzić projekt pod obrady sesji i porażka w głosowaniu. To nic przyjemnego i należałoby ten proces radnym ułatwić. Natomiast w kontekście inicjatywy uchwałodawczej, chciałbym, aby ludzie, którzy mają jakąś koncepcję mogli się dowiedzieć, co zrobić, żeby zmieniać świat. Najprościej przedstawić im pomysły na uchwały lub już gotowe uchwały. Akurat uchwała, którą przygotowałem podczas mojej kadencji była typowo złotoryjska, dlatego że zwiększała bonifikatę na wykup mieszkań komunalnych. Ta konkretna uchwała w różnych miastach wygląda inaczej, u nas jest bonifikata, w innych miastach może być sprzedaż mieszkań za częściową wartość, więc jest zupełnie odwrócona filozofia. Chodzi jednak o to, aby ludzie mogli znaleźć sobie jakieś źródło, informację, a może nawet szablon uchwały, który mogliby wykorzystać u siebie w gminie. Co z tego, że jest obywatelska inicjatywa uchwałodawcza albo inicjatywa jednego radnego (zakładam, że radni to ci bardziej aktywni), jeżeli oni mogą nie mieć pomysłu? Sprowadza się to do tego, że chcę uruchomić ludzi aktywnych w całej Polsce. Mam teraz kilkanaście pomysłów na uchwały, aby ci, którzy się pojawią mogli coś u siebie zmienić z moją pomocą, czy to będą projekty uchwał, czy może pomysły na zmiany u nich w gminach. Obywatelska inicjatywa uchwałodawcza otwiera szanse dla ludzi, którzy nie są radnymi i przez to jest bramą do zmian. Taki projekt chciałbym zrealizować w ramach Partii KORWiN dlatego, że mam określone poglądy i je chciałbym pokazywać w całej Polsce za pomocą określonych rozwiązań prawnych.

Jako radny byłeś projektodawcą uchwały o bonifikatach, o której sam mówiłeś. Jaki Ty masz pomysł na ułatwienie zdobycia własnych czterech kątów? 

Wychodzę z założenia i to jest teoretycznie mało liberalne, że gmina powinna za symboliczne pieniądze sprzedawać mieszkania komunalne najemcom, resztę powinna sprzedać na licytacjach. Moją uchwałę o zwiększeniu bonifikaty na wykup mieszkań komunalnych pisałem z myślą i wiarą, że najemcy są w stanie lepiej zająć się wynajmowanymi mieszkaniami komunalnymi niż gmina. Bo to oni żyją problemami tych mieszkań. Jak mają zepsuty piec, to nie piec urzędnika jest zepsuty, to jest piec najemcy, który chce mieć go naprawionego teraz, a nie za rok czy półtora. Człowiek, który nabędzie takie mieszkanie sprzeda je albo zatrzyma i będzie o nie dbał. Nie powinien natomiast liczyć na kolejne mieszkania od gminy. Gmina powinna sprzedać jak największą część mieszkań najemcom, wtedy zostaną im tylko mieszkania tych, którzy nie są w stanie finansowo podołać wykupowi. Podobnie uważam, że w przypadku dziedziczenia przez gminy, mieszkania powinny natychmiast być sprzedawane. Jeżeli gmina będzie regularnie zbywać wszystkie mieszkania bez względu na ich stan, to w oczywisty sposób ich cena spadnie. Jeżeli ich cena spadnie, to po prostu ludzi na te mieszkanie będzie stać i to oni będą ich właścicielami. To jest jednak dużo szersze zagadnienie, bo żeby to zrobić to najpierw ludzie muszą mieć pieniądze w portfelach. Niestety nie będą mieć, jeżeli państwo będzie ich, najzwyczajniej w świecie, okradać. Kwotę stanowiącą 60% pieniędzy, które pracownik etatowy dostaje do ręki, zabiera państwo, a to jest tylko jedna forma obciążeń podatkowych, bo jest jeszcze VAT, akcyza… Polacy muszą stać się zasobniejsi. Najpierw my musimy mieć coś w portfelach. Człowiek na etacie, który na rękę dostaje 1300 zł wypłaty kosztuje swojego szefa ponad 2100 i to jest kwota, za którą tak naprawdę pracuje. Gdybyśmy zamiast oddawać te 60 % naszych wypłat fiskusowi i ZUS-owi zostawili we własnych kieszeniach, bylibyśmy dużo zasobniejsi i stać byłoby nas na tańsze mieszkania.

W drugiej części poruszone zostaną tematy gospodarcze i światopoglądowe. Pozostałych kandydatów zachęcamy do kontaktowania się z naszą redakcją.

To pole jest wymagane
To pole jest wymagane
captcha To pole jest wymagane

Udowodnij ,że nie jesteś robotem, podaj wynik powyższego działania.