Obowiązek szkolny dla sześciolatków zniesiony
Projekt nowelizacji ustawy o systemie oświaty autorstwa Prawa i Sprawiedliwości znosi obowiązek szkolny dla sześciolatków i obowiązek przedszkolny dla pięciolatków. Zakłada powrót do obowiązku szkolnego w wieku lat siedmiu i przedszkolnego dla sześciolatków.
W miejsce obowiązku przedszkolnego dla pięciolatków wprowadzone ma zostać prawo dzieci pięcioletnich do wychowania przedszkolnego. Utrzymane zostanie też prawo do wychowania przedszkolnego dla dzieci czteroletnich. Prawo do wychowania przedszkolnego oznacza, że samorząd musi je zapewnić dziecku, jeśli o to wystąpią rodzice. W ustawie pozostawiony został zapis, zgodnie z którym dzieci trzyletnie prawo do wychowania przedszkolnego otrzymają od 1 września 2017 roku.
Nowelizacja przewiduje, że od nowego roku szkolnego dzieci sześcioletnie będą mogły pójść do pierwszej klasy pod warunkiem odbycia rocznego przygotowania przedszkolnego. Jeśli nie będą go miały, konieczna będzie pozytywna opinia poradni psychologiczno-pedagogicznej.
Nowelizacja umożliwia też rodzicom dzieci sześcioletnich, którzy w tym roku szkolnym posłali je do pierwszej klasy, ponowne zapisanie ich do pierwszej klasy w przyszłym roku. Rodzice będą mieli czas na złożenie takiego wniosku do 31 marca. Dziecko, którego rodzice tak zdecydują, nie będzie podlegało klasyfikacji rocznej, a tym samym promocji do klasy drugiej. Do końca roku szkolnego będzie obowiązane kontynuować naukę w klasie pierwszej lub korzystać z wychowania przedszkolnego w przedszkolu, oddziale przedszkolnym.
Z analizy przeprowadzonej przez Instytutu Badań Edukacyjnych wynika, że sześciolatki, które poszły do pierwszej klasy, radzą sobie gorzej niż dzieci siedmioletnie - czytamy w "Gazecie Prawnej”. Badania przeprowadzono w 32 szkołach z województw: kujawsko-pomorskiego, lubelskiego i mazowieckiego. W badaniu określającym umiejętność pisania siedmiolatki uzyskały 118 pkt., a rok młodsze dzieci - 114 pkt. Taka sama różnica jest w zdolnościach matematycznych. Trzy punkty dzielą dzieci pod względem umiejętności czytania.
Karolina Elbanowska z akcji "Ratuj Maluchy" uważa jednak, że błędem od samego początku było wprowadzanie tej reformy. - Teraz sytuacja jest taka, że wiele dzieci sześcioletnich nie radzi sobie w szkole i trzeba im pomóc. Są rozkojarzone, nie potrafią usiedzieć na lekcji, z tą sytuacją często nie radzą sobie nauczyciele.
Dobrze, że obecna reforma pozwala rodzicom decydować o tym , w jakim wieku ich dziecko pójdzie o pierwszej klasy. To oni najlepiej znają swoje pociechy i są w stanie ocenić , czy maluch jest gotowy, żeby pójść do szkoły.
Ważką kwestią pozostaje fakt, że gdybyśmy posiadali fundusze, żeby odpowiednio zmodernizować szkoły (jak to ma miejsce w innych krajach europejskich), można by pomyśleć o przyspieszeniu obowiązku, co pewnie wybieraliby dużo częściej również sami rodzice.