Jak żyć w klęsce - kto tego nauczy?
Masz odnosić sukcesy! – żądają od ucznia rodzice, którzy sami sukcesów nie odnoszą. Masz odnosić sukcesy! – żądają od ucznia nauczyciele, sfrustrowani, bez forsy, upokarzani przez rodziców. I widmo sukcesu unosi się nad dzisiejszą szkołą jak uśmiechnięty wampir – tak 10 lat temu pisał Stefan Chwin
Czy szkoła uczy jak żyć w klęsce?
W szkole to zakazany temat. Wyobraźcie sobie nauczyciela, który mówi do uczniów: “Tylko pięć procent z was odniesie realny sukces w życiu. Reszta z was jest skazana na klęskę”? Nauczyciel ma twierdzić coś zupełnie innego: Jesteś kowalem swojego losu. Ucz się i pracuj, a jak ci się nie powiedzie w życiu – to twoja wina, bo się nie nauczyłeś, czego powinieneś się nauczyć.
Oczywiście, to jest nieprawda, bo nasz los jest zależny od mechanizmów zewnętrznych, np. sytuacji na rynku pracy, na którą nie mamy kompletnie żadnego wpływu. Rynek pracy nie jest studnią bez dna. Nie pochłonie wszystkich chętnych. Dlatego szkoła, obok zachęt do nauki i mamienia szansą na sukces, powinna też uczyć, jak żyć w klęsce, w poczuciu przegranego życia osobistego, zawodowego. I powinna mówić, że klęska jest niezbywalnym elementem życia i że jakoś trzeba sobie z nią poradzić. To brzmi fatalnie, ale może warto o tym mówić.
Może rodzina uczy życia?
Z tyranią optymizmu spotykamy się nie tylko w szkole. Pierwszymi osobami, które starają się zaprogramować dziecko na osiągnięcie sukcesu, są jego rodzice. Po latach zaś okazuje się, że życie miało własny scenariusz na dziecko, a rodzice czują się zawiedzeni. – Dziecko ma być najlepsze od małego. Powinno stać zawsze w pierwszym rzędzie, najładniej recytować wierszyk i grzecznie przynosić dobre stopnie.
Rodzice nie dopuszczają nawet myśli o tym, że ich potomek może odnieść porażkę. Myślą tak, aby czuć się lepiej, gdyż sami są głodni sukcesów. Rodzice muszą pochwalić tym, że dziecko poszło do najlepszej szkoły, że było na stypendium w Anglii, że ma najlepsze ubranie.
Większość wstydzi się przyznać do tego, że nie ma w życiu właściwie żadnego sukcesu. Powszechne jest odgrywanie komedii przed znajomymi, kiedy opowiadają fikcyjne życiorysy swoich dzieci, przekonując wszystkich, że synowi czy córce świetnie się powodzi. Rodzice sami chcą wierzyć, że dziecko wygrało więcej niż oni.
Porażka = nauka?
Alex Barczewski twierdzi zaś, że szkoły powinny uczyć przede wszystkim tego, że sukces ma niejedno oblicze i jest indywidualną sprawą każdego człowieka. Musimy eksperymentować, a nasze plany nie zawsze udadzą się tak, jak będziemy tego chcieli. Trzeba przygotować na to, że jest to sprawa zupełnie normalna. Po nieudanym eksperymencie trzeba wyciągnąć wnioski i podjąć kolejną próbę.
Zdaniem Barszczewskiego, należy przede wszystkim zmienić sposób rozumowania. Nieudana próba nie musi bowiem oznaczać porażki lecz jedynie nowe doświadczenie. Niepowodzeń nie odnoszą jedynie ci, którzy nie próbują niczego nowego.