Dostępny, niedostępny?
Wiele się mówi na temat otwartości władzy na problemy obywateli, na chęć współpracy , na demokratyczne podejście do każdej z inicjatyw obywatelskich. Duże słowa, ale diabeł jak zawsze tkwi jednak w szczególikach, drobiazgach, niewerbalnych komunikatach, bo z tego tak naprawdę, wyłania się prawdziwy obraz decydentów i ich stosunek do obywateli.
Wszyscy zdajemy sobie sprawę , jak ważne dla szarego, zwykłego złotoryjanina jest poczucie, że może w każdej chwili wejść do Urzędu Gminy, Urzędu Miasta , Starostwa Powiatowego i powiedzieć o swoim problemie, nawet jeśli nie jest on wagi państwowej.
My, jak zwykle, chcemy przedstawić problem na naszym podwórku, czyli porównać dostępność wójta, burmistrza i starosty. Przeprowadzono krótki test w różne dni i o różnych porach.
Wyniki przedstawiały się następująco:
• Do wójta Gminy Wiejskiej Złotoryja można było wejść niemal z ulicy, właściwie o każdej porze, chyba, że pani wójt nie było lub była sesja Rady Gminy. Nie trzeba się było umawiać, sprawę załatwiało się „od ręki”
• Do starosty również, ewentualnie w sekretariacie było się poddanym krótkiej inwigilacji w jakiej sprawie – jeśli pan starosta był obecny i nie był zajęty – było się przyjmowanym właściwie od razu. Można się było również umówić- z tym , że termin był krótki
• Do burmistrza dostać się bardzo trudno, poza dniami wyznaczonymi dla obywateli , niemal niemożliwe. Drzwi zawsze są zamknięte. Umówić się można, ale termin bywa niezbyt bliski i trzeba powiedzieć, w jakiej sprawie.
Sprawdzono również atmosferę panującą w wyżej wymienionych urzędach. Zarówno w starostwie, jak i Urzędzie Gminy, miło przyjaźnie, nawet żartobliwie, klient ma wrażenie, że jest integralną częścią tego środowiska, że zna wszystkich i wszyscy go znają. W Urzędzie Miasta – sztywno, bardzo urzędowo, strach nawet zażartować, żeby nie było to źle odebrane.
Zastanawiamy się od czego lub kogo to zależy? A może czytelnicy naszego portalu nie zgadzają się z tą opinią? Prosimy o krótkie komentarze.