Koronawirus niejednakowy dla wszystkich!
Koronawirus nie odpuszcza i w Złotoryi istnieje wiele ograniczeń w szczególności w dostępie do urzędów. Są szyby, maseczki, a w Straży Miejskiej trzeba się wydzierać, bo pan nie otwiera nawet szklanych drzwi w czasie rozmowy z petentem.
Podanie, pismo , prośbę można wrzucić do urny, ale musi ono podobno "leżakować" jakiś czas, żeby urzędnik mógł je bezpiecznie wyciągnąć. W przychodni działają głównie porady przez telefon i takie wystawianie recept, bo lekarze boją się zakażenia. Pojawiło się w mediach społecznościowych wiele wpisów na temat małej dostępności lekarzy, więc zapytaliśmy radną Agnieszkę Zawiślak, która jest jednocześnie członkiem Społecznej Komisji, co sądzi na ten temat:
Osobiście chodzę do Przychodni w Zagrodnie i nigdy nie miałam żadnego problemu z dostępem do lekarza. Jeśli chodzi o Złotoryję myślę, że chodzi o ochronę personelu medycznego, muszą się izolować, żeby nie zachorować, bo kto będzie nas leczyć. Dzwoniłam do Przychodni i uzyskałam informacje, że udzielane są porady telefoniczne i istnieje możliwość zapisania się do lekarza na określoną godzinę. Dotarły do mnie informacje, że niektórzy mają pretensje, ale zweryfikujemy to we wrześniu, kiedy pan kierownik wróci z urlopu.
Wszystko to jest sensowną strategią przeciwko wirusowi, gdyby nie fakt, że nauczyciele i uczniowie 1 września wracają do pracy i słyszą, że maseczki nie są konieczne, że spokojnie mogą pracować, mając po 25 dzieci w klasie i mijając się codziennie z kilkoma setkami osób w wejściach i na korytarzach. Każdy rozsądny człowiek wie, że poza szpitalem, szkoła jest największym zbiorowiskiem wirusów i bakterii. Nikt nie zaprzeczy, że kontakty społeczne są niezbędne, ale jest to trudny okres, który nauczyciele też chcieliby jakoś przetrwać.
Współczujemy dyrektorom szkół i samorządom, na których spoczywa ogromna odpowiedzialność. Nie dziwimy się nauczycielom, szczególnie tym starszym, że trochę obawiają powrotu do szkół w tej sytuacji.