Radni apelują o pozostawienie Grzybka
Złotoryjscy radni przedłożyli "projekt uchwały w sprawie apelu do Burmistrza Miasta Złotoryja o podjęcie działań zmierzających do pozostawienia w dotychczasowym miejscu, to jest na Rynku Starego Miasta, Restauracji Grzybek" na kolejne lata.
Nie ulega wątpliwości, że Rada, w sprawach ważnych dla lokalnej społeczności, powinna apelować do organu wykonawczego. Ustawa o samorządzie gminnym przewiduje, że w sprawach, które są właściwością burmistrza, starosty, zarządu województwa, Rada może np. podejmować uchwały kierunkowe. Jednak uchwały te wcale nie obligują organu wykonawczego do ich wykonania. Przykładem jest, że Rada może być za wprowadzeniem wideorelacji czy rejestru umów, ale decyzja zależy tylko i wyłącznie od organu wykonawczego. Takie uchwały są jednak wyrazem intencji Rady, protekcji pewnych rozwiązań, formą petycji czy właśnie apelu. W dobrze działającym samorządzie słuszne apele powinny być uwzględniane. Uchwała w sprawie apelu, obojętnie czy się z nim ktoś zgadza czy nie, jest dobrym pomysłem.
Jednak warto się zastanowić czy sformułowanie tego apelu jest od początku do końca odpowiednie. Co by było gdyby apel spotkałby się z aprobatą władz miejskich? Po nadesłaniu konkretnych wniosków organ wykonawczy podejmowałby względem nich konkretną decyzję administracyjną o zajęciu pasa drogowego. W obecnym kształcie apelu radni, nazywając w ten sposób uchwałę, nie założyli możliwości, że taki wniosek może złożyć również inny przedsiębiorca a nie tylko dotychczasowy użytkownik. Czy w takim przypadku, spełnienie tego apelu oznaczałoby, że z spośród wszystkich wniosków tylko ten jeden miałby zostać rozpatrzony pozytywnie? Naturalnym jest, że gdy ktoś wynajmuje jakiś lokal, umowa przewiduje często prawo pierwszeństwa do nabycia czy dalszego wynajmowania lokalu. W tym przypadku tak jednak nie jest, gdyż...
Grzybek aktualnie zajmuje pas drogowy do dnia 31 grudnia 2015 r. na podstawie decyzji administracyjnej wydanej tuż po wyborach 2 grudnia 2014 r. Zajęcie pasa drogowego nie jest wcale dzierżawą nieruchomości gruntowej i ma charakter typowo czasowy. Osoba zajmująca pas drogowy nie ma żadnego prawa pierwszeństwa przy wniosku o kolejne zajęcie tego samego miejsca. Taką linię orzeczniczą przyjął Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie. - Każde wystąpienie z wnioskiem o zajęcie pasa drogowego, niezależnie od tego, czy w danym miejscu posadowiony jest jakiś obiekt, czy też pas drogowy we wcześniejszym okresie zajęty był na inne cele, stanowi odrębną sprawę administracyjną, a posiadanie wcześniejszego zezwolenia na zajęcie pasa drogowego nie rodzi żadnych praw na przyszłość dla adresata tego zezwolenia. Zezwolenia jak już wyżej podkreślono mają charakter czasowy, a wobec tego na kolejny okres konieczne jest ponowne ustalenie, czy umieszczenie obiektu budowlanego stanowi szczególnie uzasadniony przypadek w rozumieniu art. 39 ust. 3 ustawy o drogach publicznych, dający podstawę do wydania zezwolenia na podstawie art. 40 ust. 2 pkt 3 tejże ustawy. - czytamy w uzasadnieniu do wyroku VI SA/Wa 404/14.
Kłopot jest tym większy, że ewentualny przetarg na dzierżawę mógłby zostać najwcześniej zorganizowany 1 stycznia 2017 ze względu na trwałość unijnego projektu o rewitalizację Starego Miasta. Gdyby przed tym okresem wydzierżawiono ten plac, miasto prawdopodobnie zostałoby zobligowane do zwrotu dotacji unijnej, co okazałoby się tragedią finansową dla miasta. W przypadku gdyby się okazało, że plac cieszy się większym zainteresowaniem, ciężko byłoby znaleźć obiektywną miarę przy zastosowaniu, której wybranoby użytkownika. Stawki są dla wszystkich jednakowe. Projekt konkretnego wykorzystania ma charakter uznaniowy.
Zauważalny jest jednak brak diagnozy poszczególnych alternatyw. Nie wiadomo np. ilu obobom przychylnym "Grzybkowi" może się podobać kwestia przeniesienia go na plac Reymonta. Też mieszkańcy muszą wiedzieć czy "Grzybek" w innym miejscu oznacza jego likwidację czy jednak nie. Nie wiadomo też jaki wpływ na potencjalnych najemców lokalu gdzie obecna jest Straż Miejska będzie miało pozostawienie Grzybka w swojej lokalizacji. Odpowiedzi na te pytania brakuje w debacie publicznej.
Obecna sytuacja jest świetnym polem, aby organizacje pozarządowe, zainteresowały się przeprowadzeniem takiej diagnozy i poznaniem pełnego zdania mieszkańców a nie wybrakowanej sondy. Dla partycypacji społecznej tego typu analizy przy dużym zaangażowaniu mieszkańcom będą miały większą wartość niż apel Rady. Należy też pamiętać, że władze miejskie i przedsiębiorca ciągle poszukują kompromisu.
Wszelkie uchwały próbujące wywołać wpływ na wybór konkretnego podmiotu przed wszczęciem jakiegokolwiek postępowana administracyjnego, przetargowego czy np. konkursu na stanowiska, mogą część wyborców bulwersować. Apel o pozostawienie tego placu pod tego typu działalność nie preferowałby żadnego z podmiotów, nie wywierałby niepotrzebnego poczucia, że Rada chce aby został wybrany jeden konkretny podmiot. Często słychać, że o wyborze "kto, za ile i jak?" powinien zdecydować rynek, wpływ na to powinni mieć wszyscy jego uczestnicy. Źle by się stało gdyby organ stanowiący takie sugestie wysyłał uchwałami i to zupełnie uznaniowo bez nawet jakiegokolwiek przejrzenia dokumentacji.
Przyjrzyjmy się najważniejszym fragmentom dyskusji w sprawie losów Grzybka:
Burmistrz wytłumaczył, że Urząd chce ogłosić przetarg na dwa lokale w budynku Starego Ratusza pod usługi gastronomiczne. - Nie jest tak, że my chcemy wyrzucić Grzybka a nie dać nic w zamian. Chcemy tam gdzie jest Straż Miejska wprowadzić gastronomię. Po drugiej stronie też wynająć pod gastronomię. - powiedział burmistrz. Wspomniał także o równych zasadach dla wszystkich przedsiębiorców. - Dobrze by było gdyby wszyscy przedsiębiorcy w tym mieście mieli równe prawa, równe szanse, i chciałbym żeby się Państwo nad tym zastanowili. Żeby mieli równe szanse. Jeżeli Państwo mówicie o zachowaniu Grzybka ok możemy dyskutować czy tam powinien stać czy nie. Ale jeżeli dojdziemy do wniosku, że powinien stać, to na zdrowych zasadach - przetarg na to miejsce. To nie może być tak, że to jest takie "widzi mi się". - powiedział burmistrz. - Bo państwo podejmiecie teraz uchwałę, proszę nie odebrać tego źle, ale może w takim razie zagwarantujemy, że ten i ten przedsiębiorca, jego dzieci, wnuki itd. mają prawo do tego miejsca. Ja mówię o równym traktowaniu wszystkich przedsiębiorców w tym mieście. - dodał.
Sprawa jest ciągle w toku. - Z panem Hamarą cały czas rozmawiamy, szukamy rozwiązań. - powiedział burmistrz. Wyjaśnił również, że analizowana jest koncepcja wykorzystania placu Reymonta pod tego typu obiekty. Dodał także o dzierżawie lokalu w Starym Ratuszu. - Rozmawiałem z panem Hamarą, że jeżeli my nie zdążymy, a prawdopodobnie nie zdążymy z tą Strażą Miejską przenieść do do końca roku, bo to się wiąże z finansami, to ja nie widzę przeciwskazań żeby to przedłużyć. Tak jak ja to tłumaczyłem, jeden przedsiębiorca opuszcza, w to miejsce wpuszczamy na zdrowych zasadach rynkowych. - powiedział burmistrz.
Radni boją się jednak o los złotoryjskiej gastronomii, która jak powszechnie wiadomo jest dźwignią okolicznego handlu. - Dopóki nie będzie tych miejsc przygotowanych żeby ten lokal funkcjonował. - przedstawił swój apel Waldemar Wilczyński. - Nie przewiduje takiej sytuacji żeby nie było Grzybka, nie było gastronomii. Tak jak powiedziałem, jest gastronomia alternatywna, wtedy wyprowadzamy Grzybka. - wyjaśnił burmistrz. - Najpierw alternatywna gastronomia, dopiero później przesunięcie, przeniesienie Grzybka. - dodał. Radna Irena Mundyk widzi jednak zastrzeżenia do takiej koncepcji. - To pomieszczenie służy mieszkańcom. Mieszkańcy są zadowoleni, chodzą tam, korzystają, a my na przekór mieszkańcom chcemy to wynieść. Tak jak Straż Miejska. Przecież to są koszty. Nawet przeniesienia straży do innego lokalu. Były poniesione koszty, był przygotowany, funkcjonuje, a w tej chwili chcemy to zniszczyć żeby stworzyć nowy lokal. Czy nas na to stać to jest pytanie? - powiedziała Irena Mundyk. - Nas nie stać na to żeby 4 strażników "gubiło się" w tych pomieszczeniach. Bo te pomieszczenia w ciągu roku zarobią na to, że przeniesiemy je w bardziej odpowiednie miejsce. - odpowiedział burmistrz. - To jest jedno z lepszych miejsc w mieście. Dlatego lepiej byłoby przenieść bardziej na zaplecze, mniej tych pomieszczeń. - dodał burmistrz.
Forma apelu nie przypadła do gustu jednej z radnych. - Uważam, że zbyt pochopnie ten apel został wystosowany do burmistrza. - powiedziała Agnieszka Zawiślak. - W rozmowie z panem Hamarą rozmawialiśmy na temat przeniesienia go w inne miejsce, a nie zlikwidowania. - zaoponowała radna. Dylemat miał za to radny Władysław Grocki.
Burmistrz wyjaśnił dlaczego zapowiedział już dawno przeniesienie obiektu. - Ja mu [przyp. red. panu Hamarze] lojalnie zapowiedziałem, że ma określony czas. Nie czekałem do grudnia przyszłego roku i nie uśmiechałem się do niego. Wyobraźcie sobie państwo, grudzień tego roku, a ja mówię "Panie Hamara, trzeba zdemontować. Ma pan miesiąc". Lojalnie go uprzedziłem. - wyjaśnił burmistrz.
Niektórym radnym pomysł z wykorzystaniem placu Reymonta się spodobał - Mi się wydaje, że taki etap realizacji przyjąć po prostu: przeróbka placu Reymonta, przeniesienie Grzybka na plac Reymonta, odzyskanie placu Rynku gdzie można stragany wprowadzić. - zaproponował koncepcję Franciszek Słaby. Poparła go Agnieszka Zawiślak. Wątpliwości miał radny Andrzej Kocyła, który zapytał o bezpieczeństwo dzieci przy takim rozwiązaniu. Radny Waldemar Wilczyński powtórzył, że najpierw trzeba przystosować konkretne place, a dopiero potem rozmawiać o ich wykorzystaniu. Podkreślił również, że lokalizacja Grzybka jest jego zdaniem idealna. Burmistrz odpowiedział, że zawczasu powinno się rozmawiać o pewnych rozwiązaniach, a nie tak jak w 2010 roku gdzie ówczesna Rada nie mogła poznać przyszłości wykorzystania tego placu.
Burmistrz kolejny raz wskazał, że radni mogliby zdecydować, że takie przeznaczenie placu jest odpowiednie, ale warunkiem jest sprawiedliwy, rynkowy wybór podmiotu, który byłby jego użytkownikiem - Ja też jako dysponent z państwa ramienia, jako dysponent mienia złotoryjskiego, też muszę dbać o to aby to mienie było właściwie wykorzystane. To jak, nie będziemy w przyszłości na to miejsce w przyszłości np. przetargu ogłaszać, tylko dożywotnio dla jakiegoś konkretnego przedsiębiorcy? - zapytał burmistrz.
Radna Zawiślak zauważyła, że znana jest grupa ludzi, która chce gastronomie w tym miejscu, ale tak naprawdę nieznana jest grupa, która jej nie chce. - Nikt nie zebrał badań żeby to nie stało w tym miejscu. - powiedziała Agnieszka Zawiślak. - Zastanówmy co gdyby było postawione pytanie "Czy gdyby byłaby restauracja tu i tu to Grzybek powinien stać?". - powiedział burmistrz, który stwierdził, że wszystko zależy od dobrze zadanego pytania. - Nie oszukujmy się, ale te restauracje, które są zamykane, upadają. W Jaworze mamy prosty przykład. Jedna, druga zamknięta, w Rynku. - powiedziała Irena Mundyk. - Dlaczego niszczymy to co służy mieszkancom? - zapytała radna.
Pod koniec dyskusji głos zabrała przewodnicząca Rady Miejskiej w Złotoryi - Do porozumienia według mnie musi dojść pan burmistrz z panem Hamarą. W tej chwili są na etapie skonkretyzowanych rozmów. Pan Hamara przyjmuje argumenty pana burmistrza, on wyraża zgodę na to aby ewentualnie się przenieść na plac Reymonta, pod warunkiem, że tego Reymonta chyba tam nie będzie, bo za dużo miejsca zajmuje. Że będzie tam ta infrastruktura, czyli będzie prąd poprowadzony, woda - to czego on potrzebuje. I nie widzi przeszkód, ale wewnętrznie wolałby zostać tam gdzie jest. - powiedziała Ewa Miara. - Ja jestem też za Grzybkiem i jestem za tym, aby on pozostał w tym miejscu, w którym jest, ale jeżeli dojdą do porozumienia dwaj najbardziej zainteresowani w tym temacie panowie, to my tę wolę uszanujemy. - powiedziała przewodnicząca Rady. - Podpisy, które zebrał pan Hamara nie mają mocy prawnej. - dodała.
Projekt uchwały zaopiniowało pozytywnie 10 radnych, wstrzymał się radny Władysław Grocki, przeciwna była radna Agnieszka Zawiślak. Członkami komisji nie są radni Ewa Miara, Leszek Antonowicz i Józef Banaszek.