Kilka pytań do Dariusza Dobosza
Zapraszamy do przeczytania rozmowy, w której Dariusz Dobosz, kandydat na posła, opowiada jak widzi swoją rolę w wielkiej polityce i co może zrobić dla Złotoryi.
Kacper Pawłowski: Decyzja o pańskim starcie była jedną z niespodzianek ostatnich tygodni. Tajemnicą poliszynela jest, że pański start jest nie na rękę niektórym politykom z innych partii. Skąd tak odważna decyzja?
Dariusz Dobosz: Otrzymałem propozycję z komitetu wyborczego Zjednoczonej Lewicy. Jest to moja autonomiczna decyzja, lubię wyzwania, jednocześnie chcę pomagać innym. Wydaje mi się, że odczucia kontrkandydatów nie powinny mieć wpływu na moją decyzję, na tym polega demokracja.
KP: Jest Pan od wielu lat przedsiębiorcą, w tej kadencji przewodniczy Pan Komisji Gospodarczej w Radzie Miejskiej w Złotoryi. Co jako poseł mógłby Pan zrobić dla rozwoju gospodarczego Złotoryi i sąsiednich gmin?
DD: Moim priorytetem będzie przyspieszenie prac związanych z budową obwodnicy oraz wsparcie inwestycji w złotoryjskim obszarze Legnickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Ważnym celem o charakterze subregionalnym jest budowa odcinka autostrady A18 (Olszyna-Krzyżowa), który jest dramatyczną wizytówką naszego kraju. Moim zdaniem jest to największy obciach i szczyt zaniedbań polskiego drogownictwa. Dziwię się, że jeszcze nikt nie zablokował tej drogi. Uważam także, że na Dolnym Śląsku brakuje takich inicjatyw jak targi branżowe dla mikro i małych przedsiębiorstw. Przecież to właśnie te firmy tworzą prawie 80 procent produktu krajowego brutto.
KP: Z pracy radnego na pewno wysuwa Pan wiele obserwacji. Jak można, w kilku słowach, określić złotoryjskie problemy?
DD: Przede wszystkim należy odbudować złotoryjską gospodarkę, podupadłą przez ostatnie lata zaniechań. Nie jest tajemnicą, że codziennie około trzech tysięcy osób ze Złotoryi wyjeżdża do pracy w okolice Wrocławia, Legnicy, Bolesławca i Jeleniej Góry, a przecież mogliby pracować na miejscu. Niedostateczne finansowanie złotoryjskiego sportu, niedostateczna oferta rekreacyjna, w tym brak basenu przy jednoczesnej nietrafionej inwestycji jaką była rewitalizacja Zalewu Złotoryjskiego, który nie spełnia swojej funkcji. Nierozwiązany do dzisiaj problem dostępności mieszkań komunalnych. To według mnie istotne bolączki naszego miasta.
KP: Złotoryja w III RP nie* miała swojego posła. Przed 30 laty posłanką w PRL była pani Alfreda Mularczyk. Co wybory wśród części społeczeństwa pojawia się dyskusja o "pośle ze Złotoryi". Co poseł pochodzący z naszego miasta może jemu dać?
DD: Uważam niewątpliwie, że taki przedstawiciel jest potrzebny, jednak należy pamiętać, iż praca posła nie polega jedynie na wspieraniu miasta z którego pochodzi. Dobry parlamentarzysta musi skupić się na sprawach całego regionu. Myślę, że powinniśmy dążyć do wyrównania warunków społeczno – ekonomicznych między „starym” a „nowym” zagłębiem miedziowym.
KP: Jako przedsiębiorca może Pan ocenić stan polskiej gospodarki. Jak można wspomóc rozwój przedsiębiorczości w Polsce?
DD: Naczelna zasada brzmi: przede wszystkim niech Państwo nie przeszkadza przedsiębiorcom, a raczej skupi się na swojej konstytucyjnej roli polegającej na zapewnieniu bezpieczeństwa, przejrzystość zasad prawa i ustaw około gospodarczych. Negatywnym przykładem może być nowelizowana kilkaset razy ustawa o podatku obrotowym VAT. Ponadto uważam, że w nowej perspektywie finansowej, środki unijne powinny służyć w większym stopniu mikro i małym przedsiębiorstwom.
KP: Kwestie podatkowe często przewijają się w programach partyjnych. Jakie stawki podatkowe Pan preferuje (PIT, CIT, VAT)?
DD: Moje postulaty to: zmniejszenie podatku VAT, podniesienie kwoty wolnej od podatku do minimum 6 tyś złotych. Każde zmniejszenie stawek podatkowych powoduje wzrost dochodu narodowego, szczególnie w przypadku podatku CIT.
KP: Co jakiś czas wraca jak bumerang temat racjonalności istnienia powiatów. Czy potrzebna jest kolejna reforma administracyjna i przykładowo likwidacja powiatów z przekazaniem ich zadań gminom i związkom gmin?
DD: Reforma administracyjna powinna ewaluować w kierunku zwiększenia zadań i kompetencji samorządu przy jednoczesnym zwiększeniu ich finansowania. Jestem całkowitym zwolennikiem państwa samorządnego. Społeczność lokalna sama wie najlepiej jakie ma potrzeby i co jej służy. Sens istnienia samorządów powiatowych powinien opierać się przede wszystkim na zakresie ich kompetencji. Dlatego uważam, że te powinny zostać zwiększone.
KP: Problemem powiatu złotoryjskiego jest ogromne zadłużenie szpitala. Jaka może być recepta na szpitale w małych powiatach?
DD: Przede wszystkim nie można tych kwestii uogólniać. Wielkość powiatu nie jest wyznacznikiem kondycji ekonomicznej szpitala. Szpital jest samodzielnym podmiotem gospodarczym, konkurującym na rynku usług zdrowotnych podobnie jak inne przedsiębiorstwa. Mamy dwa przeciwstawne przykłady zarządzania szpitalami: Złotoryja i Bolesławiec, resztę można sobie dopowiedzieć.
KP: "Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie". W którym kierunku powinno zmierzać szkolnictwo w Polsce?
DD: Priorytetem jest odbudowa szkolnictwa zawodowego, mamy zbyt wielu bezrobotnych magistrów. Jak można odbudowywać rozwijać Polski przemysł bez profilowanego kształcenia zawodowego?
KP: Jest pan związany z Górnikiem Złotoryja, więc tematy sportowe są Panu z pewnością bliskie. Jak rząd może wspierać sport i czy miasta lub spółki Skarbu Państwa posiadające kluby piłkarskie, konkurujące z klubami z kapitałem prywatnym, powinny móc pompować w nie miliony złotych rocznie?
DD: Byłem wieloletnim zawodnikiem tego klubu oraz działaczem. W mojej ocenie drastycznie brakuje programów wspierających aktywność sportową dzieci i młodzieży, wprawdzie w ostatnich latach powstała niezła infrastruktura, jednak zabrakło pomysłów na finansowanie jej funkcjonowania. Jestem całkowicie przekonany o konieczności większego dofinansowania działalności małych klubów i stowarzyszeń. Natomiast sport wyczynowy rządzi się prawami rynku i tego raczej nie da się uniknąć.
(*) Po opublikowaniu wywiadu jedna z czytelniczek zgłosiła uwagę, że w latach 1993-97 posłem był Lubomir Gliniecki ze Złotoryi.