Czy się stoi, czy się leży, to opłata się należy!
Dziś Komisja Bezpieczeństwa, Zdrowia i Spraw Społecznych: obradowała w terenie, konkretnie na placu targowym. Radni starali się rozpoznać problem , który zasygnalizowali sprzedawcy i użytkownicy targowiska.
Spotkanie przebiegało w dość emocjonującej atmosferze i chwilami przewodniczącemu komisji trudno było zapanować nad kolejnością wypowiedzi. Jak się okazało problemów nie brakuje.
Przede wszystkim sprzedających bulwersował fakt, że muszą ponosić opłatę za stoisko w momencie, kiedy nie handlują- choć przepisy wyraźnie precyzują, że opłatę można pobierać tylko w momencie sprzedaży towarów. Padały przykłady osób, od których pobierano zapłatę podczas urlopu, czy choroby.
Chodzi o to, że płacimy 6 dni w tygodniu, czy jesteśmy, czy nie.
Nasza praca też polega na tym, że my po towar jedziemy. Więc wtedy tez
przecież pracujemy. Na innych targowiskach jest tak, że jak się jest, to
się płaci, jak nie- to nie. Przecież wielu ludzi pracuje 5 dni w
tygodniu - dlaczego my musimy płacić za 6?
Dlaczego muszę płacić za pomieszczenie, kiedy nie korzystam ani z wody, ani z prądu?
Radny spytał: A kiedy idzie pani na urlop, to zabiera pani wszystko?
Kobieta odpowiedziała: Nie, a urzędnik jak idzie na urlop , to zabiera ze sobą biurko?
Kiedy byłam chora płaciłam, pan Janek przychodził i nie było wyjścia. Co miałam jakieś podania pisać?
W sobotę nie ma ze Świerzawy żadnego dojazdu- to jak mam handlować w soboty? A płacić muszę!
Chodzi nam tylko o te kilka dni w roku, żeby nie płacić, kiedy nas nie ma.
Kolejnym problemem był brak wiaty osłaniającej stoiska w przedniej części targowiska- właściciele muszą się tam organizować z ciężkimi namiotami, które codziennie składają i rozkładają.
Jak ja mam rozłożyć taki namiot codziennie, to jest tragedia. Taki namiot wazy 70 kilogramów.
O pomstę do nieba wołają : fragmenty zadaszenia oddzielone od siebie na odległość kilkudziesięciu centymetrów, co powoduje zalewanie stoisk deszczem i śniegiem. Droga, na której trzeba bardzo uważać, żeby nie połamać nóg, zardzewiałe rynny puszczone luzem, z których podczas deszczu woda płynie po butach kupujących oraz brak zabezpieczenia- przez co wieczorami odbywają się na targowisku libacje, po których sprzedający codziennie od rana muszą sprzątać.
Rynek jest nieogrodzony, jak ktoś pod blaszak wrzuci peta, to palimy się wszyscy.
Rano przychodzimy i zbieramy czyjeś butelki po piwie i sprzątamy papiery i pety.
Poza tym handlujący chcieliby kilku bezpłatnych miejsc parkingowych w pobliżu stoisk, tak, aby swobodnie mogli dowozić i donosić towar oraz parkingów płatnych dla klientów targowiska.
Przyjeżdżamy do pracy i nie ma gdzie samochodu postawić, bo w tej chwili nawet z ulicy Słowackiego i Podwala jak jest remontowana droga , to wszyscy lokatorzy tutaj zostawiają samochody na 24 godziny.
W trakcie spotkania widać było duże rozżalenie i poczucie, że właściciel dba tylko o pobieranie opłat, a reszta go nie interesuje. Chodzili do Urzędu Miasta, pisali pisma i nic nie wskórali.