Pasja na całe życie
Osiągnął Pan podczas swojej kariery mnóstwo sukcesów sportowych, między innymi Mistrzostwo Świata. Występował Pan na scenach cyrków i teatrów na całym świecie. Obecnie jest Pan prezesem Fundacji Wspierania Kultury Ruchu Ocelot. Pana życie jest więc nieodłącznie związane ze sportem. Kiedy zaczęła się ta trwająca do dziś miłość do akrobatyki?
To były dość dawne czasy, koniec lat 60. Właśnie wtedy przyjechał do Złotoryi Zygmunt Biegaj, który był trenerem akrobatyki w Jaworze. Otrzymał on od władz miasta propozycję otwarcia podobnych sekcji tutaj, w Złotoryi. W każdej podstawówce pojawiły się ogłoszenia, że tego i tego dnia, na Sali Baletowej w Powiatowym Domu Kultury odbędzie się spotkanie założycielskie sekcji akrobatycznej. Zjawiło się wtedy mnóstwo dzieci, trener miał z czego wybierać. W sekcji zostały te najbardziej ruchowo uzdolnione, między innymi ja i tak to się zaczęło. Atmosfera była fajna, mieliśmy dużą pomoc ze strony miasta, dlatego wyniki przyszły bardzo szybko. Najpierw były sukcesy w skali kraju, między innymi Mistrzostwo Polski, a po kilku latach dalsze osiągnięcia, już na arenie międzynarodowej.
Nie wydaje się Panu dziwne, że właśnie tu, w Złotoryi, która przecież nie była żadnym centrum sportowym, udało się rozwinąć w tej dziedzinie tyle znakomitych talentów? Czy to jest tak, że na tego typu sukcesy mają monopol raczej duże miasta, gdzie jest dostęp do sal, sprzętu i trenerów?
To, o czym Pani mówi jest rzeczywiście bardzo istotne, ale moim zdaniem najwięcej zależy od ludzi, od tego, kto się tym zajmuje i ile serca w to wkłada. Reszta jest już tylko kwestią finansową. My mieliśmy to szczęście, że tutaj w Złotoryi stworzono nam na tamte czasy bardzo dobre warunki. Ale mimo wszystko wydaje mi się, że najważniejszy był czynnik ludzki, że chciało się coś zrobić, coś osiągnąć. Teraz już niestety tego u młodych ludzi już nie widzę.
Uważa Pan, że teraz młodzi ludzie nie mają już wystarczającej motywacji, żeby coś osiągnąć? Z czego to wynika?
To jest po porostu pewien etap, który przechodzi nasze społeczeństwo. Młodzi ludzie chyba teraz nie za bardzo rozumieją, że najważniejsza jest ta radość z tego, co się robi w życiu i to ona powinna być podstawą wszelkich działań. Wiadomo, że pieniądze też są ważne, że nie da się bez nich żyć, ale nie mogą być wartością samą w sobie. Na swoim przykładzie mogę powiedzieć, że największe sukcesy odnosi się wtedy, kiedy się oddaje danej idei, nie tylko dla pieniędzy, ale przede wszystkim dlatego, że kocha się to co się robi. Mieszkałem swego czasu w Ameryce i uważam, że każdy młody człowiek powinien tam wyjechać na jakiś czas. To jest kraj, który na początku ściera wszystkich, wybija z głowy wszelkie fanaberie, potrafi wmówić Ci, że jesteś zerem i nic nie potrafisz. Myślę, że jest to dobra metoda na sprawdzenie się, pojechać tam i pokazać co się potrafi, zetknąć się z brutalną rzeczywistością. Przebywając tam nabiera się tego, czego teraz naszym młodym brakuje – pokory.
Skąd decyzja o powrocie do kraju?
Poza krajem spędziłem 10 lat. Mieszkałem w Niemczech, Kanadzie, Stanach i Japonii. Przebywanie w każdym z tych miejsc dało mi mnóstwo wiedzy i doświadczenia, którego nie zdobyłbym z żadnej książki. Ale odwiedzają Polskę dość systematycznie , doszedłem do wniosku, że jest tu jeszcze bardzo dużo ważnych rzeczy do zrobienia. W Ameryce i krajach Europy Zachodniej wszystko już właściwie powstało i jedyne co pozostaje, to tylko pracować i to konsumować. Mnie natomiast zawsze bardziej interesowało tworzenie, budowanie czegoś nowego
Kiedy postanowił Pan wrócić do Polski, miał Pan już taki gotowy plan na to, co Pan chce tutaj robić?
Tak. Firma, w której pracowałem w Kanadzie – Cirque de Soleil, działa na takich samych zasadach. Jest to bardzo duża fundacja, wspierana przez rząd w Montrealu. Robią oni obecnie najpiękniejsze produkcje artystyczne na świecie, a zaczynali tak jak my teraz – 10 czy 20 artystów, mała firma, jedno biuro, żeby w którymś momencie funkcjonować jako gwiazdy na arenie międzynarodowej.
Więc wszystko, co Pan stworzył tutaj – Fundację Ocelot, teatr eksperymentalny bazuje przede wszystkim na doświadczeniach Cirque De Soleil?
Dokładnie tak. To czym się zajmujemy, czyli z jednej strony promowanie sportu, a przede wszystkim akrobatyki i otoczenie tego wszystkiego profesjonalną opieką medyczną, profilaktyka, rehabilitacja, to jest właśnie takie kompleksowe działanie, które widziałem w Kanadzie. Doświadczenia zza granicy pokazały, że recepta na sukces jest tak naprawdę bardzo prosta, to żadna wielka filozofia. Podstawą wszystkiego jest dobra organizacja. Sens ma tylko stworzenie pewnej zwartej, uzupełniającej się wzajemnie struktury, która ma iść do przodu, tworzyć określoną całość. Tylko to wytrzymuje próbę czasu i ma szanse przetrwania. Jeśli się nie ma wizji i określonego planu, to trudno jest zrealizować nawet najpiękniejsze pomysły.
To, co Pan mówi brzmi bardzo optymistycznie. Wydaje się, że stworzenie tak dużego przedsięwzięcia, nie jest tak naprawdę żadnym problemem. Czy tak jest naprawdę? Czy rzeczywiście ten ogromny sukces, który Pan osiągnął, przyszedł tak łatwo?
Ma pani rację. Tak naprawdę jest bardzo trudno. Przede wszystkim trzeba mieć grupę ludzi, do których ma się zaufanie i przekonać ich , że to co chce się stworzyć, ma jakiś sens, że warto jest toczyć tę nierówną walkę. Bo naprawdę prowadzenie tak dużego przedsięwzięcia to tak naprawdę walka z dnia na dzień. To nie jest tak, że teraz mogę już powiedzieć, że mi się udało, że osiągnąłem wszystko, co chciałem, spakować się i wyjechać na wakacje na Bermudy. Nie, nic z tych rzeczy. Wprowadzanie w życie nowych idei, nowych wartości, nigdy nie było łatwe. A takiego przedsięwzięcia jak Ocelot jeszcze w Polsce nie było. Cyrk jako taki oczywiście istnieje. Jest około 20 cyrków, które jeżdżą po kraju z namiotami. Co do poziomu artystycznego tych przedsięwzięć trudno jest się wypowiadać, ponieważ są oni skazani tylko na siebie. Jest to sprawa typowo ekonomiczna – ile biletów sprzedadzą, tyle bedą mieć pieniędzy. Musi im się to w jakiś sposób kalkulować więc tną koszty, a jak się tnie koszty, to zazwyczaj też tnie się jakość. Tymczasem firmy pokroju Cirque de Soleil, ze względu na to, że mają pomoc rządu, mogą sobie pozwolić na to, żeby się rozwijać i tworzyć olbrzymie, wizualne przedsięwzięcia artystyczne, które łączą w sobie wszystkie rodzaje sztuk.
Czy na tym właśnie polega sukces, jaki Ocelot osiągnął nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie?
Wydaje mi się że tak. Przeszliśmy już ten najgorszy etap, jakim było stworzenie całej wewnętrznej struktury, a co za tym idzie – usamodzielnienie się. Możemy już teraz sami organizować swoje występy, mamy własny namiot, oświetlenia, nagłośnienia, czyli wszystko to, co jest potrzebne aby móc ruszyć w trasę. Poza tym musieliśmy też stworzyć całą otoczkę medialną i marketingową, pozyskać sponsorów. To było dla nas najtrudniejsze i to uważamy za swój największy sukces. Teraz jesteśmy już znani i rozpoznawalni i jest nam o wiele łatwiej. Zakładają Ocelota chciałem stworzyć przedstawienie, będące syntezą wszystkich możliwych rodzajów sztuk. Naszym mottem i tematem przewodnim jest ruch, w każdej jego odmianie. Ruch pantomimiczny, taneczny, akrobatyczny. O naszych przedstawieniach mówi się często, że mają fabułę otwartą. Oznacza to, że nie są to historyjki typu, że Jaś i Małgosia przyszli do Baby Jagi, a ona wsadziła ich do pieca…Nie, nie tak to ma wyglądać. To, co, pokazujemy na scenie , to tylko flesze informacji. Interpretacja należy w największym stopniu do widza.
Rozmowę z Bogdanem Zającem Fundatorem i Prezesem Fundacji Wspierania Kultury Ruchu Ocelot przeprowadziła Agnieszka Siudak