Podobieństwa między Grzybkiem, a wozem Drzymały
Liczyłem na to, że sprawa ujawnienia przez Urząd Miejski umów "Grzybka" zamknie dyskusję publiczną na temat kwestii kosztów zajęcia miejsca pod ten obiekt. Przeróżne plotki mieszkańców (niektóre wręcz "kosmiczne" - polecam materiał z ostatniej komisji rewizyjnej) uczyniły z tego obiektu, w ledwie 7 lat, coś co już na zawsze zapisze się w historii najnowszej Ziemii Złotoryjskiej. Niestety tu pokutuje to, że nikt (ze stron umowy) nie pokusił się wcześniej o ujawnienie tych umów... Kolejny przykład, że brak jawności szkodzi wszystkim stronom.
Niestety nie u wszystkich wątpliwości się rozwiały. Na przykład wyraża je Grzegorz Galiński w artykule "Trupy w Złotoryjskiej Szafie". Mam wrażenie, że dotyczą one głównie sformułowania "zajęcie pasa ruchu". Jednak cały jazgot na temat tej formy prawnej jest zupełnie zbędny. Tu widoczna jest analogia do tak zwanych "bułkowozów" we Wrocławiu. Te z kolei przywołują mi na myśl "wozy Drzymały". No i rzeczywiście coś w tym jest. Ustawa o drogach publicznych (a dokładniej art. 40 ustawy) daje możliwość gminom, aby decyzjami administracyjnymi wyrażały zgodę na tworzenie w swoich centrach, i nie tylko, ogrodków gastronomicznych. Można także stawiać inne tymczasowe budowle użytkowe lub reklamy. Tymczasowość tych obiektów daje możliwość skorzystania z tej formy prawnej umowy. Warto jednak podkreślić, że lokalizacja nie ma wpływu na wysokość opłaty.
Aktualnie obowiązujące stawki "zajęcia pasa ruchu" uchwaliła w grudniu Rada Miejska. Oczywistym jest, że są one dla wszystkich jednakowe! Opłata dzienna za ogródki gastronomiczne wynosi 0,10 zł/m2. Z kolei "czasowe stoiska (obiekty) handlowe lub usługowe" kosztują 0,20 zł/m2. Poprzednia uchwała z 2007 roku, która obowiązywała do końca 2013 roku zakładała, że obydwie opłaty wynoszą po 0,30 zł/m2.
Dlatego w tym przypadku nie zgadzam się zupełnie z Grzegorzem Galińskim, który widzi w tej formie prawnej czyjeś złe intencje. Jednak dobrze, że wiele osób teraz docieka czym jest ta forma prawna na podstawie, której stoi Grzybek. Może to się przyczyni do wzrostu świadomości lokalnych przedsiębiorców różnymi fajnymi możliwościami. Kreatywność czasem budzi kontrowersje, ale im więcej informacji na dany temat tym ich mniej. Jawność to nie "polowanie na czarownice", ale pewna nauka, z której wszyscy może czerpać garściami.
Czy to będzie początek rewolucji i wzorem Wrocławia pojawią się u nas "bułkowozy"? A może to dobra okazja, aby plac, na którym znajduje się Grzybek nazwać przewrotnie "Skwerem Michała Drzymały", a 4 lipca "Złotoryjskim Dniem Jawności"?
(Fotografia pochodzi ze strony zlotoryja.pl)