Problem?
Nie pierwszy raz mieszkańcy Złotoryi zwracają się do radnego Maciejewskiego z prośbą o pomoc. Pewnie ktoś zapyta: dlaczego akurat do niego?
O to trzeba by zapytać złotoryjan. Myślę, że może dlatego, że pochyla się nad problemami mieszkańców i przynajmniej próbuje pomóc. Nie zawsze jest to jednak możliwe, ponieważ oprócz determinacji radnego potrzeba również dobrej woli decydentów. A z tym bywa różnie. Dziś odbyło się spotkanie Komisji Gospodarczej, na które przewodniczący zaprosił : wiceburmistrza, naczelnika Wydziału Mienia, komendanta straży miejskiej i przedstawiciela Sanepidu. Spotkanie w terenie dotyczyło uciążliwego problemu związanego ze złotoryjskim hodowcą gołębi. Nie przyszedł nikt. Poza grupką radnych był tylko właściciel gołębi i jeden z mieszkańców.
Problem jest ogromny i nikt nie może sobie z nim przez tyle lat poradzić. Były pisma do UM, były skargi i nic się nie zmieniło. Można zrozumieć złotoryjanina, dla którego gołębie są bardzo ważne, ale nie żyje w mieście sam i powinien liczyć się również z innymi mieszkańcami. Fetor, zanieczyszczone przez ptaki parapety i chodniki są nie do zniesienia dla sąsiadów. Obok znajduje się również przedszkole i plac zabaw, na których bawią się małe dzieci, a ptasie odchody mogą zagrażać ich zdrowiu.
Urząd tłumaczy, że nic się nie da zrobić, ale mieszkańcy w komentarzach podsuwają gotowe rozwiązania. Oto rada, której udzielił czytelnik portalu 24legnica.pl
Anna pisze:
Jak burmistrz nic nie może zrobić skoro teren na którym jest sporny golebnik należy do miasta. Wystarczy wypowiedzieć umowę najmu tego gruntu i po sprawie. Brak woli i głupie tłumaczenie miasta. Wstyd żeby miasto na swoim gruncie pozwalało na takie rzeczy
To może czy nie? Oczywiście, najlepiej byłoby się porozumieć i jakoś dogadać. Ale czasami po prostu się nie da. Jednak, z całym szacunkiem do właściciela gołębi, nasuwa się pytanie, które w rozmowie z nami postawił radny Maciejewski: Kto chciałby mieszkać w takim miejscu?